
Resovią zakończyła trwającą już
osiem kolejek serię meczów Wisły bez porażki. Chociaż
podopieczni trenera Marcina Kaczmarka mieli zdecydowaną przewagę i
stworzyli sobie wiele sytuacji do zdobycia gola, nie zdołali ani
razu pokonać bramkarza przyjezdnych. Goście chociaż nie mieli
prawie żadnych okazji podbramkowych, wygrali dzięki rzutowi wolnemu
sprytnie rozegranemu w doliczonym czasie gry. Po nieszczęśliwej
porażce na własnym boisku płocczanie spadli w tabeli wschodniej
grupy drugiej ligi z pierwszego na trzecie miejsce.
W pierwszych minutach meczu w okolicach
pola karnego Wisły kilka razy pokazał się Tomasz Ciećko.
Najskuteczniejszy strzelec Resovii najpierw przegrał główkowy
pojedynek z Marko Radiciem, a później z rzutu wolnego trafił w mur
ustawiony przez gospodarzy.
Później do głosu doszli jednak
nafciarze. Kilkukrotnie przed szansą na zdobycie gola stanął
Łukasz Sekulski. Najpierw strzelił na tyle lekko, że Marcin
Pietryka bez problemu złapał piłkę. Chwilę później uderzył
mocniej, ale bramkarz gości instynktownie wybił piłkę. W końcu
strzelając z rzutu wolnego trafił w mur.
Gdy nie szło Łukaszowi Sekulskiemu,
szczęścia zaczął szukać Marcin Krzywicki. Najpierw jego strzał
z dystansu zablokowali obrońcy. Później płocki napastnik nie
zdążył dojść do dobrego podania. Później z kilku metrów
przeniósł piłkę nad poprzeczką, chociaż miał przed sobą pustą
bramkę. O pechu może mówić również Łukasz Nadolski, który
popisał się niezwykle efektownym uderzeniem z woleja, po którym
piłka trafiła w poprzeczkę.
Druga połowa również zaczęła się
od kilku ataków gości. Żaden z nich nie mógł jednak przynieść
przyjezdnym powodzenia. Z biegiem czasu do głosu zaczęła dochodzić
Wisła. Najpierw bramkarza gospodarzy nękał Krzysztof Janus. Marcin
Pietryka dwukrotnie jednak wybronił strzały płockiego pomocnika.
Gdy Janus wystąpił w roli asystenta, kilkudziesięciu centymetrów
zabrakło do szczęścia Marko Radiciowi. Po jego główce piłka
przeleciała nieznacznie nad poprzeczką.
Mecz powoli dobiegał końca, a część
kibiców zaczynała już myśleć o tym, że skoro nie da się
wygrać, dobrze byłoby chociaż „dowieźć” remis do końcowego
gwizdka. Niestety, i ta sztuka się nie powiodła. Już w
przedłużonym czasie gry goście egzekwowali rzut wolny. Błąd
popełnił Seweryn Kiełpin, który wypuścił piłkę z rąk wprost
pod nogi Tomasza Ciećki. Najlepszy strzelec Resovii nie zmarnował
doskonałej okazji i zdobył gola na wagę trzech punktów. –
Zwycięstwo na tak trudnym terenie w meczu z głównym kandydatem do
awansu bardzo smakuje – powiedział na pomeczowej konferencji
prasowej uradowany trener gości Tomasz Tułacz.
Niepocieszony był za to szkoleniowiec
Wisły. – Ciężko pogodzić się z porażką poniesioną w takich
okolicznościach. Mielibyśmy spory niedosyt nawet po remisie, bo
mieliśmy sporo sytuacji, dzięki którym ten mecz mógł potoczyć
się zupełnie inaczej – przyznał trener Marcin Kaczmarek. – W
końcówce meczu doszło do lekkiej dekoncentracji, przez którą
straciliśmy bramkę, a co za tym idzie trzy punkty. Niewiele to
jednak zmienia w naszej sytuacji. Doskonale wiem, w jakim punkcie
jesteśmy, nad czym musimy pracować, jakie elementy w naszej grze
najbardziej szwankują. Mamy jeszcze dwa mecze do zakończenia rundy
jesiennej i postaramy się zdobyć w nich jakieś punkty, aby
utrzymać kontakt z czołówką. Czołowe drużyny będą grały
jeszcze między sobą, więc ktoś z nich na pewno zgubi punkty.
Wisła Puławy zagra z Puszczą
Niepołomice w siedemnastej kolejce, zaplanowanej na 17 listopada.
Dla puławian nie będzie to jednak koniec rundy jesiennej, no 21
listopada zagrają jeszcze z Pelikanem Łowicz w zaległym meczu 14.
kolejki. Wtedy dopiero będzie można mówić o układzie tabeli po
rundzie jesiennej.
Wisła Płock - Resovia Rzeszów
0:1 (0:0)
Bramka: (90. +3)
Wisła:
Kiełpin – Nadolski, Zembrowski, Radić, Mysona – Janus,
Sielewski, Adamczyk, Hiszpański – Sekulski (78. Grudzień) –
Krzywicki (64. Dziedzic).
Resovia: Pietryka –
Domoń, Makowski, Kozubek, Szkolnik – Nikanowycz, Kwiek,
Frankiewicz, Brągiel (81. Buczyński), Świechowski – Ciećko.
Żółte
kartki: Adamczyk, Hiszpański - Kwiek,
Frankiewicz
Sędziował: Jarosław Przybył
(Dolnośląski ZPN)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz