Jeszcze cztery minuty przed końcem szlagieru PGNiG Superligi na świetlnej tablicy widniał rezultat 29:29. Niestety, przez kolejne cztery minuty ekipa prowadzona przez trenera Larsa Walthera nie była w stanie zdobyć żadnego gola. Kielczanie zaś trafili pięciokrotnie, dzięki czemu wygrali „świętą wojnę” różnicą pięciu bramek. Jak podkreślali wszyscy płoccy zawodnicy końcowy wynik był stanowczo zbyt wysoki i stanowczo nie oddawał tego, co przez 60 minut działo się na placu gry. A działo się naprawdę bardzo dużo. Spotkanie dwóch zespołów reprezentujących Polskę w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów mogło podobać się nawet najbardziej wybrednym kibicom handballu.
Chociaż aktualnym mistrzem Polski jest Orlen Wisła, jednak w opinii większości fachowców zdecydowanym faworytem meczu na szczycie była ekipa z Kielc. Nie tylko dlatego, że zespół prowadzony przez trenera Bogdana Wentę przed rozpoczęciem obecnego sezonu został wzmocniony kilkoma gwiazdami europejskiego formatu. Przede wszystkim dlatego, że w ekipie gospodarzy nie mogło wystąpić kilku kluczowych zawodników. Michał Zołoteńko i Adam Twardo leczą kontuzje. Bostjan Kawas został zawieszony na trzy mecze po spotkaniu z Powenem Zabrze. Piotr Chrapkowski miał problemy mięśniowe. W Vive Targach tymczasem jedynym graczem niezdolnym do gry był Mateusz Jachlewski.
– Ktoś, kto nigdy nie grał w piłkę ręczną, nie zdaje sobie sprawy, jak potwornie dużo sił kosztuje bieganie przez pełne sześćdziesiąt minut. Szczególnie w przypadku zawodników grających na bokach rozegrania – analizował po meczu Zbigniew Kwiatkowski (nr 2 na zdjęciu). – Gdyby Michał Kubisztal chociaż na chwilę mógł zostać zmieniony do obrony, być może grając na nieco większej świeżości dałby z siebie więcej w ataku.
Niestety, wprawdzie płocczanom nie można było odmówić wielkiej ambicji, ale w decydujących momentach tego spotkania po prostu zabrakło im siły i świeżości. I to właśnie przełożyło się na niecelne podania, niedokładne rzuty, niewykorzystane rzuty karne.
Kielczanie kilka razy odskakiwali miejscowym na dwie, trzy bramki. Za każdym razem podopieczni renera Larsa Walthera dochodzili swoich rywali, a kilka razy w nawet obejmowali prowadzenie. Wyśmienicie dopingująca płocczan niemal pełna hala miała okazję do skandowania kultowego już "Morten Seier" (na zdjęciu w bramce), czy nazwisk poszczególnych graczy Wisły. Kiedy kilkanaście minut przed końcem meczu zrobiło się 22:26, wierzyli, że nie wszystko jest jeszcze stracone. I mieli rację, bo już kilka minut później było 26:26.
Cztery minuty przed końcem wciąż był remis. Niestety, w tym momencie gospodarzom „odcięło prąd”. Do końca meczu nafciarze nie zdołali zdobyć już żadnej bramki, sami zaś stracili aż pięć, po prostych stratach w ataku i kontrach kielczan.
Porażka różnicą pięciu bramek jest stanowczo zbyt wysoka i na pewno nie pokazuje niesamowitej walki, jaka przez większość spotkania toczyła się na placu gry. W tym spotkaniu żaden z zawodników nie odpuszczał nawet na sekundę. Kibice oglądali więc pełne emocji, chociaż zdaniem trenera Bogdana Wenty nie stojące na wysokim poziomie sportowym, spotkanie.
– Trudno, abym był zadowolony z przegranej różnicą pięciu bramek, ale mogę być dumny z moich zawodników, którzy podjęli walkę z kielczanami – przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Lars Walther. – Cieszę się z tego, co pokazał Paweł Paczkowski. Jestem pewien, że ten młody zawodnik to przyszłość nie tylko płockiej, ale i polskiej piłki ręcznej.
Po raz kolejny na słowa uznania zasłużył Michał Kubisztal, udowadniając, że jest prawdziwym liderem płockiego zespołu. To właśnie on w najtrudniejszych momentach potrafi podrywać swoich kolegów do walki. Nikola Eklemović tym razem wystąpił nie tylko w roli asystenta, ale i egzekutora. Pięć bramek to jak na niego zupełnie przyzwoity dorobek. Może przekona go to wreszcie, że zdobywanie bramek przez środkowego rozgrywającego jest równie ważne jak jego ostatnie podania.
Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 29:34 (15:15)
Sędziowali: Mirosław Majchrowski i Piotr Wojdyr.
Wisła: Seier, Wichary - Miszka 3, Spanne 2, Wiśniewski 3, Kwiatkowski, Toromanović 3, Syprzak, Eklemović 5, Kubisztal 8, Dobelsek 1, Paczkowski 3, Rajković 1.
Vive: Cleverly, Szmal - Tomczak 4, Olafsson 2, Kuchczyński 3, Grabarczyk, Stojković 8, Jurecki 3, Tkaczyk, Zaremba, Jurasik 2, Buntić 3, Zorman 3, Rosiński 6.
Wisła: Seier, Wichary - Miszka 3, Spanne 2, Wiśniewski 3, Kwiatkowski, Toromanović 3, Syprzak, Eklemović 5, Kubisztal 8, Dobelsek 1, Paczkowski 3, Rajković 1.
Vive: Cleverly, Szmal - Tomczak 4, Olafsson 2, Kuchczyński 3, Grabarczyk, Stojković 8, Jurecki 3, Tkaczyk, Zaremba, Jurasik 2, Buntić 3, Zorman 3, Rosiński 6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz