sobota, 4 maja 2013

Sensacja była tuż tuż. Orlen Wisła – MMTS 45:40


Przez 60 minut regulaminowego czasu gry w Orlen Arenie prowadzona była wyrównana walka, nawet ze wskazaniem na drużynę przyjezdną. Gdy zawyła syrena zwiastująca koniec drugiej połowy na tablicy świecił się wynik 37:37, co w fazie play-off oznaczało konieczność rozegrania dogrywki. Na szczęście dla miejscowych, głównie za sprawą Valentina Ghionei i Marcina Wicharego, w dogrywce nie było już wątpliwości, kto był lepszy. – Gratuluję zespołowi przeciwnika zwycięstwa w pierwszym meczu play-off oraz swojej drużynie, że podjęła dzisiaj walkę. Myślę, że w jutrzejszym i kolejnym spotkaniu moi gracze udowodnią, że to, że nasz awans do najlepszej czwórki nie jest przypadkiem – mówił  trener MMTS-u Krzysztof Kotwicki na konferencji prasowej po meczu, w którym jego podopieczni byli zaskakująco blisko ogrania Orlen Wisły. – Przed sezonem wielu pseudofachowców spisywało nas na straty, a my udowodniliśmy, że jesteśmy zespołem, który potrafi walczyć. Myślę, że dla publiczności było to niezłe widowisko i należy się cieszyć, że oba zespoły stworzyły dzisiaj atmosferę walki na parkiecie.

Zdecydowanym faworytem meczu byli nafciarze. Nie tylko dlatego, że pojedynek rozgrywany był w Orlen Arenie, ale przede wszystkim ze względu na historię pojedynków obu ekip. Chociaż MMTS jest określany jako przeciwnik dla płocczan wyjątkowo niewygodny, niezwykle rzadko wygrywa w meczach wyjazdowych.

Przyjezdni od początku spotkania postawili jednak twarde warunki gry, do których podopieczni Krzysztofa Kisiela w żaden sposób nie mogli się przyzwyczaić. Goście niemal przez całą pierwszą połowę mieli jedno- dwubramkową przewagę. Płocczanie nie pozwalali swoim rywalom na powiększenie przewagi, ale kiedy wyrównywali stan pojedynku, nie byli w stanie objąć prowadzenia.

Po zmianie stron Kwidzyn wciąż nadawał ton wydarzeniom na placu gry. Owszem, kilka razy miejscowi obejmowali prowadzenie, ale równie szybko je tracili. Gospodarzom na pewno nie pomogło zamieszanie na trybunach związane z hasłami wywieszonymi przez kibiców na białych płachtach, krytykujących jednego z miejscowych polityków za obecność na meczu Ligi Mistrzów w Kielcach, gdzie wystąpił w barwach tamtejszego zespołu. A gdy doszło do skandowania wulgaryzmów pod adresem stolicy Gór Świętokrzyskich, sędziowie zagrozili, że jeśli na trybunach nie zapanuje porządek, nakażą opróżnienie hali.

Do końca meczu pozostawało coraz mniej czasu, a MMTS nie zamierzał rezygnować ze sprawienia niespodzianki. Tuż przed końcową syreną piłka trafiła do rewelacyjnie grającego w drugiej połowie Tomasza Klingera. Na szczęście jego rzut obronił Marcin Wichary. Kontratak Orlen Wisły zatrzymany został faulem, a rzut wolny po czasie nie przyniósł zmiany rezultatu.

Dogrywka była przede wszystkim wielkim popisem Valentina Ghionei. Rumuński prawoskrzydłowy zdobył w dodatkowym czasie gry pięć z ośmiu bramek dla Orlen Wisły. Doskonale w dogrywce spisał się również Marcin Wichary, który wreszcie zaczął bronić na miarę swoich możliwości. Ostatecznie nafciarze wygrali różnicą pięciu bramek, dzięki czemu w półfinale play-off, w którym gra się do trzech wygranych, mają na koncie jeden pojedynek rozstrzygnięty na swoją korzyść.

Obecny na trybunach trener z Hiszpanii, Manolo Cadenas, który kilka dni temu złożył swój podpis pod umową z Orlen Wisłą, nie miał zbyt wesołej miny, gdy obserwował poczynania swojego nowego zespołu. Na pewno podobała mu się postawa Petara Nenadicia, który w pierwszym meczu po kontuzji zdobył dziewięć bramek oraz Valentina Ghionei, który aż dziesięć razy wpisywał się na listę strzelców.

Powiedzieli po meczu - Krzysztof Kotwicki (trener MMTS Kwidzyn): - Cieszę się, że po raz pierwszy od wielu lat mogę tu z trenerem drużyny przeciwnej porozmawiać w języku ojczystym.

Krzysztof Kisiel (trener Orlen Wisły): - Nasze poczynania od samego początku nie wyglądały zbyt dobrze (...) i w ataku i w obronie. Oba zespoły bardzo dobrze się znają i były dobrze przygotowane do tego pojedynku. Gratuluję przeciwnikowi postawy. Kwidzyn gra bardzo dobrą piłkę zespołową.

Tomasz Klinger (rozgrywający MMTS Kwidzyn, ex-Orlen Wisła, strzelec siedmiu bramek): - Lubię grać na tym terenie, mogę tu coś udowodnić, choć może dobrze się stało, tu nie miałbym tylu szans na grę, co daje mi trener. Szło nam bardzo dobrze, ale potem włączył się do gry "Wichura".

Marcin Wichary (bramkarz Orlen Wisły): - Znamy się z Kwidzynem bardzo dobrze. To drużyna, która walczy do samego końca. Gra zespołowo i nie ma co wyłączać jednego zawodnika, bo pozostali są w stanie wykonać jego zadania. Nie za dobrze było w obronie. Taka ilość straconych bramek nie jest zadowalająca. 

Orlen Wisła Płock – MMTS Kwidzyn 45:40 (17:17, 37:37)
Sędziowali: Sebastian Pelc i Jakub Pretzlaf
Orlen Wisła: Sego, Wichary – Eklemović 1, Spanne 2, Kubisztal 6, Kavas 3, Toromanović 4, Nikcević 1, Ilyes 2, Ghionea 12, Wiśniewski 3, Nenadić 9, Syprzak 2, Twardo.
MMTS: Suchowicz, Szczecina – Pacześny 2, Mroczkowski 8 Orzechowski 10, Adamuszek 1, Nogowski 3, Seroka 3, Klinger 7, Łangowski, Rombel 2, Daszek 4, Sadowski.

Wynik pierwszego meczu drugiej pary półfinałowej: KS Vive Targi Kielce - KS Azoty Puławy 49:21 (22:7)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz